Obiecałam Stefanowi, że przed naszym sierpniowym urlopem odwiedzimy któregoś z jego brytyjskich kuzynów. Miałam od dawna w planach wycieczkę do Berwick, bo byliśmy kilkakrotnie w tym miasteczku, ale traktowaliśmy je jedynie jako przystanek na jedzenie w drodze do Szkocji. Wygooglowałam, czy w pobliżu znajduje się jakiś stary młyn i okazało się, że zaledwie kilka mil na południe jest gołębnik, który był kiedyś wiatrakiem. Stefan radośnie zamachał śmigami, bo od jego ostatniej wyprawy do Lizbony minęły już 3 miesiące i chłopak ewidentnie popadł w marazm.
Jadąc drogą A1 z Newcastle, już w okolicach Berwick przywitał nas metalowy wiatrak. Nigdy wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi a przejeżdżaliśmy tą drogą wielokrotnie. Wtedy własnie pomyślałam, że to będzie cudowny dzień, bo ten stojący przy drodze metalowy wachlarz przypomniał mi przepiękną Majorkę, która przecież znana jest z takich wodnych pomp.
Berwick upon Tweed jest to najdalej na pólnoc wysunięte miasto angielskie, 3 mile od granicy angielsko-szkockiej. Miasto leży u ujścia rzeki Tweed do morza Północnego, oddalone jest 90 km od Edynburga , 105 km od Newcastle upon Tyne i 555 km od Londynu. Dostaniecie się do niego bezpośrenio z wyżej wymienionych miast koleją, bądź autobusami.
Miasteczko odgrywało kluczową rolę w historycznych wojnach granicznych pomiędzy Anglią i Szkocją i czternaście razy przechodziło z rąk do rąk pomiędzy obydwoma królestwami. Ostatni raz zmieniło właściciela w roku 1482, ale do dziś wielu mieszkańców czuje bliską więź ze Szkocją, m.in. Berwick Rangers Football Club oraz Berwick Rugby Football Club grają w ligach szkockich. Były burmistrz miasta, Mike Elliot powiedział, że „25% mieszkańców miasta uważa się za Anglików, 25% za Szkotów i 50% za Berwickerów”.
Naszą przygodę w Berwick zaczynamy od spceru po murach miejskich, którymi dochodzimy do trzech mostów.
Pierwszy z nich, najmniejszy zwany Berwick Bridge, lub Old Bridge został zbudownay w latach 1611-1624. Most jest jednokierunkowy ze wschodu na zachód, jednak kiedy my byliśmy otwarty był tylko dla pieszych. Zastąpił go drugi w kolejności na zdjęciu betonowy most.
Trzeci, najwyższy most Royal Border Bridge to wiadukt, który uznawany jest za linię graniczną pomiędzy Anglią a Szkocją. Jak wspomniałam wyżej, nie jest to prawdą, bo granica ta przebiega w innym miejscu, około 3 mil na północ od Berwick. Wiadukt zbudowany w latach 1847-1850 i został otwarty przez Królową Victorię a łączy Newcastle upon Tyne z Edynburgiem, i jest częścią głównej linii wschodniego wybrzeża. Za mostem znajdują się ruiny zamku, ale nie wiem dlaczego tam nie doszliśmy, coś nas zamroczyło i przed mostem zeszliśmy z bulwaru.
Berwick upon Tweed nie jest bardzo turystycznym miastem, traktowane jest bardziej jako miejsce na odpoczynek dla podróżujących z północnej Anglii do Szkocji. Ma jednak kilka wartych uwagi miejsc. Przede wszystkim spacer murami miejskimi jest bardzo przyjemny. Mury obronne, czyli ramparts przetrwały w dużej mierze nienaruszone i czynią Berwick jednym z najważniejszych ufortyfikowanych miast Europy.
Każdy kryzys pomiędzy Anglią i Szkocją przynosił naprawy i ulepszenia fortyfikacji, czego kulminacją było wybudowanie w 1558 roku wielkich wałów artyleryjskich.
Ja z historii jestem naprawdę cienka, więc nie będę się tu zbytnio wymądrzać na temat konfliktów szkocko-angielskich. Napiszę Wam jedynie, ze naprawdę warto się tu wybrać i przespacerować dla widoków, zarówno tych rozciągających się na miasto, jak i tych na Morze Północne.
Berwick ma dwa rodzaje murów, pierwsze postawione przez Edwarda I miały dwie mile długości, a późniejsze mury elżbietańskie mają długość 1 i 1/4 mili. Wały całkowicie otaczają miasto, posiadają cztery bramy, przez które można wjechać do miasta.
Na trasie wałów obronnych znajduje się XVIII wieczne Muzeum Gwardii Głównej. Z tablicy informacyjnej dowiedziałam się, że jest to jedyne miasto w Wielkiej Brytanii, które było reprezentowane zarówno w parlamencie angielskim, jak i szkockim.
W pobliżu znajduje się także magazyn prochu wybudowany w 1750 roku.
Dalej mijamy Windmill Bastion wybudowany w XVI wieku, ale aktualny wygląd zyskał w latach 1891-1908. Walczyli tu Berwick Artillery Volunteer Corps, czyli w Ochotniczy Kurpus Artylerii ufundowany w 1859 roku składający się ze 100 mężczyzn z Berwick i okolic.
Jeżeli interesują Was miasta otoczone murami, to zachęcam Was do poczytania bloga Przemka, którego miałam okazję osobiście poznać. Przemek na swoim blogu https://antekwpodrozy.pl/ w ciekawy sposób opisuje „Miasta stojące murem” . Mam nadzieję, że kiedyś i on dotrze do Berwick, a później przedstawi nam swoją relację z tego miasteczka.
Berwick możecie również zwiedzać śladami malarza LS Lowry, który często przyjeżdżał do Berwick i pozostawił około 30 szkiców, rysunków i obrazów związanych z tym miastem. Lowry, znany ze swoich obrazów przedstawiających mężczyzn w stylu zapałek.
Przyjeżdżając do Berwick mieszkał w hotelu Castle Hotel usytuowanym koło dworca kolejowego.
Lowry Trail składa się z 19 miejsc po obu stronach rzeki Tweed, a ulotkę informacyjną dostaniecie w Centrum Informacji Turystycznej w środku miasta.
Nie samymi murami miasto stoi, czas zanurzyć się w głąb miejscowości. Berwick jest miastem handlowym z główną ulicą Marygate, gdzie znajdziecie mnóstwo sklepików. Ulica prowadzi do Town Hall, czyli ratusza. Budynek pochodzi z 1761 roku i jest punktem orientacyjnym miasta. Chce się nawet powiedzieć, że wszystkie drogi w Berwick prowadzą tu do ratusza.
Polecm wejść w boczne uliczki i zwyczajnie zgubić się w nich. Nie pożałujecie, bo jest czysto i bardzo przyjemnie.
Naszą przygodę z Berwick kończymy tradycyjnym brytyjskim Fish&Chips, ponoć najlepszym w północno-wschodniej Anglii. Kanjpkę mogę Wam polecić z czystym sumieniem, bo ryba smażona była na bieżąco i nie śmierdziała przypalonym olejem, jak to czesto tu bywa. Koszt na wynos to 10.60 funta, natomiast jeżeli chcecie zjeść w części restauracyjnej to już zapłacicie 16 funtów. My jako, że jesteśmy podróżującymi cebulakami to naszą restauracją była najbliższa ławeczka i tym samym zaoszczędziliśmy trochę pieniędzy.
W Berwick jest kilka parkingów, wszystkie są darmowe, należy jednak pamiętać, że są ograniczenia czasowe do 3 lub 4 godzin. Jeżeli chcecie zaparkować w ścisłym centeum to w specjalnych automatach trzeba zakupić disc za 1 funta i zaznaczyć na nim godzinę, o której zaparkowaliśmy.
Czas pożegnać Berwick upon Tweed i udać się w stronę Stefana kuzyna.
Haggerston Dovecote został wybudowany w XVII wieku jako wiatrak i pracował do XIX wieku, kiedy to przekształcono go w gołębnik. Ma 9 metrów wysokości i średnicę około 7 metrów, zbudowany jest z kamienia. Brakuje dachu, ale przypuszcza się, że pierwotny stożkowy dach pokryty kamiennymi dachówkami został w XIX wieku zastąpiony dachem płaskim.
Wnętrze gołębnika wyłożone jest 527 ceglanymi budkami lęgowymi ułożonymi w trzech poziomach, po 176 budek na każdym poziomie. Dostęp do skrzynek zapewnia położona centralnie drabina.
Kiedy dotarliśmy do młyna trochę się zawiodłam, niestety budynek znajduje się na czyimś polu i jest ogrodzony, a wokół niego kręciły się krowy. Nie chciałam ryzykowac uszczerbkiem na swoim i Stefana zdrowiu, dlatego zrobiliśmy tylko kilka zdjęć z oddali. Nie miałam zaufania do pań krów.
Adres: Berwick-upon-Tweed TD15 2NZ
To był cudowny dzień, trochę wietrzny, ale na całe szczęście słoneczny. Bardzo brakuje mi tych angielskich, jednodniowych wycieczek, ale niestety pogoda nas w tym roku nie rozpieszcza a czym starsza jestem to nie chce mi się podróżować w deszczu. Jestem spragniona słońca a w ponure dni najchętniej zaszyłabym się pod kocykiem i czytałabym o miejscach, gdzie jest ciepło. Mój następny wpis na blogu przekornie będzie jednak z bardzo zimnego miejsca.
Zapraszam na mój Instagram 🙂 .
Zapisuję sobie na przyszłość 🙂
Mam nadzieję, że uda się kiedyś zajrzeć 🙂
Ty to już mógłbyś napisać przewodnik po północnej Anglii i znając Ciebie to i do Berwick dotrzesz.
Ładne miasteczko! Wspaniałe są jego mosty i potężne fortyfikacje, no i ciekawa przygraniczna historia. A wiatrak- gołębnik jest całkiem niezwykły. Pewnie pierwszy raz widzieliście wiatrak z takim przeznaczeniem. Dobrze, że opisujesz odwiedzane miejsca, bo ja Wielkiej Brytanii nie mam dosyć!
Całusy dla Was:)))
Kiedyś już w Szkocji taki stary wiatrak widziałam, który został przerobiony na gołębnik 🙂 .Wielka Brytania jest przepiękna.
Aż sobie dokładnie sprawdziłam, gdzie ten Berwick upon Tweed się znajduje, bo kiedy po raz pierwszy czytałam ten wpis, byłam w najbardziej wysuniętym na południe punkcie Szkocji, Ty zaś pisałaś o angielskim mieście najbardziej wysuniętym na północ 🙂
Jak są mury do spacerowania, to już mi się podoba – zamki, które je mają, zawsze na starcie dostają ode mnie dużego plusa. No i zgadzam się z tym, co napisałaś w komentarzu powyżej – Wielka Brytania jest piękna!
Ach, no i muszę Cię pochwalić, rekinie biznesu, za zaoszczędzenie kilku funtów 🙂 Jedzenie al fresco często jest lepszym pomysłem niż spożywanie w zatłoczonej restauracji. Ma dodatkowe walory smakowe i estetyczne 😉
Pozdrawiam Cię serdecznie, ale nie ściskam, żeby nie zarazić 😉
PS
Pomyślałam o Tobie także na zamku Stirling, bo natrafiłam tam na naparstki 🙂
Hej MarTaS!
Co za świetny post! Berwick upon Tweed brzmi jak miejsce pełne historii i niespodzianek, a do tego te widoki na Morze Północne! No i muszę przyznać, że Haggerston Dovecote też robi wrażenie, nawet jeśli musieliście omijać te krówki. Dzięki za podzielenie się – teraz mam ochotę wyruszyć w podobną jednodniową wycieczkę. Pozdrowienia dla Stefana i czekam na Twój następny wpis, nawet jeśli będzie z zimnego miejsca! Ładne zdjęcia i fajnie się ogląda te miejsca 😉
Pozdrawiam!
Puk, puk! Co tu taka złowieszcza cisza? Tęsknię!
I co, u licha, stało się z moim komentarzem? A taki długi był! Mam nadzieję, że zabunkrował się gdzieś u Ciebie w spamie, a nie że przepadł na amen 😉