Mediolan-miasto, które nie dostało szansy

przez | 1 czerwca, 2024

Często pytacie mnie, czy podróżuję tylko śldami wiatraków. Otóż odpowiedź brzmi: NIE. Odwiedzam oczywiście miejsca, w których nie ma starych młynów, ale nie chciałam opisywać na tym blogu moich innych wycieczek. Próbowałam nawet odkurzyć moją starą stronę, która była stricte podróżnicza, ale doszłam do wniosku, że bezsensem jest prowadzenie dwóch blogów, jeżeli nie mam wystarczająco czasu, aby zająć się porządnie jednym. A zatem przełamałam się i od dziś będą tu wiatraki i inne szlaki. Cieszycie się?

Nowy blogowy rozdział rozpocznę od wizyty w Mediolanie, którego ekspolorowałm z córką młodszą dwa tygodnie temu. Był to weekendowy wypad, lot miałyśmy w piątek wieczorem z Newcastle a lotnisko docelowe to Bergmo. Nocleg zarezerowałam koło lotniska, tak aby w niedzielny ranek móc na spokojnie zdążyć na odprawę bez stresu, że autobus nie dowiezie nas na czas. Loty kosztowały nas około 20 funtów za osobę w jedną stronę i to właśnie ceny lotów zadecydowały o terminie. Na korzyść tego wyjazdu przemawiał również fakt, że nie musiałam brać urlopu. 

Rano w sobotę po godzinie 7 pełne entuzjamu udałyśmy się w stronę lotniska skąd odjeżdżają autobusy do Mediolanu. Bilety miałyśmy już wykupione przez internet u przewoźnika o nazwie Terravision, którego mogę z czystym sumieniem polecić. Powrót miałyśmy zalanowany na godzinę 20. 

Z lotniska Bergamo do dworca centralnego w Mediolanie jechałyśmy około 45 minut. Na dworcu znalazłyśmy wejście do metra i w automacie ATM zakupiłyśmy 4 bilety, każdy o wartości 2.20 euro. 

Poruszanie się metrem po Mediolnie jest banalnie proste i mówi Wam to blondynka z krwi i kości. 

Nasza pierwsza miejscówka to Arco della Pace, czyli Łuk Pokoju, który znajduje się przy Piazza Sempione. Jego budowę rozpoczął Naopleon w 1807 roku, a została ukończona przez Franciszka I z Austrii. 

To była najprzyjemniejsza część naszego pobytu w Mediolanie. Nie było jeszcze gorąco a przede wszystkim oprócz nas i porannych biegaczy nie było nikogo. Wolnym spacerkiem przez ogrody Sempione udałyśmy się w stronę Castello Sforzesco. 
Niestety tu przywitały nas pierwsze tłumy. Nie miałyśmy zamiaru ekspolorwać zamku w środku, ale wejście na dziedziniec jest darmowe, więc oczywiście z tego przywileju skorzystałyśmy. 

Zamek wybudowano w XV wieku dla rodziny Sforzów. Został zaprojektowany na planie kwadratu a materiałem budulcowym jest cegła. 

Prosto spod zamku udałyśmy się do kawiarni, aby zjeść śniadanie a przede wszystkim skosztować rogala z nadzieniem pistacjowym. Może na zdjęciu nie wygląda on powalająco pięknie, ale naprawdę był pyszny. Do tego świeżo wyciśnięty sok z  pomarańczy i nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne. 

W tym momencie czułam przeogromną radość, że mam tę przyjemność znowu być we Włoszech i nie przeczuwałam, że nad moim mediolańskim zachwytem zaczynają zbierać się czarne chmury. 

Prawie jak w Lizbonie, prawda?

Via Dante udałyśmy się w stronę katedry, po drodze kupując pierwsze pamiątki, jak się później okazało ostatnie jakie stamtąd przywiozłyśmy. 

To co się zadziało na placu przy katedrze Duomo przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ilość ludzi kręcących się w kółko zaczął mnie doprowadzać do szaleństwa. Najgorsze było to, że z każdą minutą tych ludzi przybywało. 

Postanowiłyśmy więc szybko udać się na zakupy do Sephory (o tym sklepie jeszcze nie raz przeczytacie na moim blogu) i sklepu AC Milan, gdzie miałyśmy zakupić koszulkę mojemu najmłodszemu dziecięciu. Stamtąd zdecydowałyśmy pójść do kultowej Galleria Vittorio Emanuele II, aby poczuć prestiż światowej stolicy mody. 

Galeria została zaprojektowana w 1861 roku przez architekta Giuseppe Mengoni i wybudowana w latach 1865-1877. Jest matką chrzestną zadaszonych galerii handlowych, których rozwój przypada na XIX wiek. 

No cóż powiem Wam prawdę… to centrum handlowe z ekskluzywnymi sklepami zrobiło duże wrażenie na osobie, która przyleciała do Mediolanu w budżetowym stylu. Nas stać jedynie było na to, żeby za darmoszkę okręcić się na jądrach byka, która to czynność powinna przynieść szczęście i zagwarantować, że kiedyś do Milanu się wróci. 

Zgłodniałyśmy już trochę, a ponieważ pizza w Galerii Emanuela kosztowała 22 euro postanowiłyśmy, że poszukamy pizzerii poleconej przez moją synową. Najpierw dziecię moje zapragnęło jednak zobaczyć co oferuje włoski oddział pewnej amerykńskiej sieci fastfoodów. No i okazało się, że menu jest dużo bardziej urozmaicone niż nasze brytyjskie. Przede wszystkim mają McCafe, o którym na wyspach nie słyszano. 
Kiedy młoda pałaszowała swój obiad ja też zaczęłam odczuwać dyskomford w żołądku, zatem naszym następnym przystankiem miała być polecona pizzeria. Tak się jednak zakręciłyśmy, że dotarłyśmy do Primarka, przechodząc obok poszukiwanej knajpki.
Margarita w Piz Milano kosztuje 9 euro, tyle samo Aperol Spritz, zatem zobaczcie ile zaoszczędziłam, gdybym skusiła się na posiłek w prestiżowej mediolańskiej galerii. 

Kolejnym punktem na naszym planie był wjazd na katedralny dach. Do samej katedry niestety nie było dostępnych biletów, ale nam i tak bardziej zależało, żeby zobaczyć miasto z góry. Miałyśmy jednak jeszcze ponad 30 minut, postanowiłyśmy więc wejść do przykościelnego sklepu. 
I wtedy w zasadzie mogę napisać, że skończyła moja radość z pobytu we Włoszech. Druga połowa mojej  rodziny, która została w domu, zadzwoniła do mnie, że nasz kot zaczyna przechodzić za tęczowy most. Tego zupełnie się nie spodziewałam, bo kiedy dzień wcześniej wychodziłyśmy z domu nie wyglądał na takiego, żeby się gdziekolwiek wybierał, a szczególnie na drugi świat. Obydwie straciłyśmy chęć do dalszego zwiedzania miasta. Miałyśmy jednak wykupiony wcześniej bilet na dach katedry, więc podeszłam zapytać obsługi, czy możemy wjechać wcześniej. Nie było problemu i po krókiej rewizji (sprawdzeniu nas, oraz naszych torebek), udałyśmy się do windy. 

Katedra Narodzin Świętej Marii w Mediolanie, po włosku  Duomo St. Maria Nascente di Milano jest gotycką, marmurową, jedną z najbardziej znanych budowli we Włoszech i w Europie. Jest jednym z największych kościołów na świecie. 

Wcześniej w tym miejscu znajdowała się inna katedra, później bazylika. Budowę obecnej świątyni rozpoczął książę Gian Galeazzo Visconti, a została ukończona w okresie napoleońskim. To tutaj 26 maja 1805 roku Napoleon został koronowany na króla Włoch. 

Dach katedry zrobił na nas ogromne wrażenie, to wrażenie byłoby jeszcze większe, gdyby nie to, że nasze myśli były 2000 km od miejsca, w których znajdowały się nasze ciała. 
Była dopiero godzina 15 a my miałyśmy powrotny autobus zarezerwowany na godzinę 20. Postanowiłyśmy wrócić metrem na główny dworzec i zaryzykować, może uda nam się dotrzeć spowrotem do Bergamo wykorzystując wczesniej kupione bilety. Na szczęście nie było z tym problemu i już o 16 byłyśmy w naszym mieszkanku przy lotnisku. Wieczór spędziłyśmy na rozmowach z domownikami.
Nasz kocur o imieniu Cactus przeszedł za tęczowy most po 22. Jestem mu wdzięczna, że przez 12 lat pozwolił nam mieszkać ze sobą.

Mediolan-drugie po Rzymie największe miasto Włoch zamieszkiwane przez 1 milion 300 tysięcy osób. Położony jest na wysokości 122 m n.p.m., na północno-zachodnim krańcu Niziny Padańskiej pomiędzy trzema rzekami: Ticino, Adda, Pad a Alpami.  Jest pod względem turystycznym trzecim po Rzymie i Wenecji najważniejszym miastem Włoch. Jest uważany za świetową stolicę mody oraz finansowo-gospodarcze centrum kraju. W Mediolanie siedzibę ma włoska giełda, liczne banki, instytucje telekomunikacyjne i firmy bezpieczeniowe.

Niestety Mediolan nie dostał od nas szansy na lepsze poznanie. W planach miałyśmy jeszcze zobaczyć:

-stadion San Siro

-Piazza degli Affari

-Ferrari Store

-Kanał Naviglio Grande

-La Scala

Czy kiedyś wrócę do Mediolanu? Odpowiedź brzmi: nie planuję. Nie przeżyłam tam efektu „WOW”, uczucia, że chciałabym wrócić. Miasto nie jest brzydkie, ale nie skradło mojego serca i we Włoszech są zdecydowanie piękniejsze miejsca, które warto odwiedzić. 

Zapraszam na mój  Instagram 🙂

8 komentarzy do „Mediolan-miasto, które nie dostało szansy

  1. Taita

    Kochana, bardzo mi przykro z powodu smierci Twojego kotka, piekny byl 🙁 A tak na marginesie, to nawet nie wiedzialam, ze bylas posiadaczka takiego uroczego kocurka! Ile sekretow skrywasz!
    Dawno, dawno temu bylam w Mediolanie, w tych samych miejscach co Ty 🙂 Tez chyba nie wroce, staram sie unikac tak tlocznych miejsc, ludzie mnie mecza – teraz akurat jestem na urlopie w odludniejszym zakatku 🙂
    No i mialas racje – jestem bardzo zadowolona ze zmiany na blogu 🙂 Jeszcze gdybys tak zaczela zamieszczac jakies prywatne wpisy, byloby idealnie… 😉

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      Czy Ty droga Taito za dużo ode mnie wymagasz 😉 . Nie za bardzo lubię pisać na temat mojego prywatnego życia, zresztą nie jest ono jakoś wybitnie ciekawe. Obiecuję jednak, że niebawem dowiesz się czegoś więcej na mój temat. Może to będzie jeszcze w tym miesiącu hahaha, ale napewno nie w następnym wpisie.
      MEdiolan nie dostanie u mnie 2 szansy, szkoda mi czasu, żeby do niego wracać. Buziaki

      Odpowiedz
  2. Mo.

    Opinie o Mediolanie mamy podobne chociaż ja tam jeszcze nie byłam. Twoje opinie to wrażenia a moje raczej domysły. Chyba jedynie katedrę z góry chciałabym zobaczyć bo bardzo mi się podoba ta misterna, koronkowa robota.
    Cieszę się bardzo, że ten blog nie będzie tylko wiatrakowy, kilka razy Ci mówiłam, że marnujesz wspomnienia zamiast się tu nimi dzielić ze wszystkimi hi hi hi. Chociaż i tak mam to przeogromne szczęście, że mamy kontakt poza blogowy i wiem gdzie bywasz i jął się bawisz 🙂. Skoro plany reaktywacji drugiego bloga spełzły na niczym musimy znaleźć sposób żebym dotarła do komentarzy, od których zaczęła się nasza miłość ❤️. Jestem ich bardzo ciekawa.
    Buziaki Kochana Ty Moja!

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      Dach katedry jest naprawdę warty uwagi. Postaram się odszukać tych najstarszych komentarzy na moim 1 blogasku 🙂 .

      Odpowiedz
  3. Urszula

    Ja nie miałam szansy, by byka pomęczyć przez te tłumy, bo ciągle był oblegany. Widać wielu potrzebuje tego szczęścia. Powiem ci Marta, że zdjęcia z dachu katedry są super. Cieszę się, że udało wam się tam wjechać, bo widziałaś miasto z fajnej perspektywy. I też tak sądzę, że miasto ma super miejsca, ale nie chciałabym wracać w te tłumy!
    No i wyrazy współczucia. Życie lubi zaskakiwać!

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      Ojjj ja również zdecydowanie tam nie wrócę. Wyjechałam z Mediolanu bardzo zmęczona, a byłam zaledwie kilka godzin. Byk nie przyniósł mi szczęscia, bo kilka godzin później odszedł z tego świata mój kocur. Pozdrowienia kochana

      Odpowiedz
  4. Ania

    Cześć Martuś 🙂 Dawno temu byłam w Mediolanie i to, co najbardziej mi się tam podobało, to oczywiście dach katedry. Obiecałam sobie, że wrócę, ale kilka razy byliśmy tylko obok Mediolanu. Twój post sprawił, że znowu poczułam atmosferę tego miasta. Dzięki Tobie mogłam zobaczyć tłumy przy Castello Sforzesco i zachwycić się urokami katedry Duomo, mimo trudnych okoliczności. Twój opis śniadania z rogalem pistacjowym sprawił, że od razu zrobiłam się głodna. Bardzo mi przykro z powodu Twojego kota, Cactus na pewno był wyjątkowym członkiem rodziny. Twoja szczerość i autentyczność sprawiają, że Twoje wpisy są naprawdę wyjątkowe. Dziękuję za podzielenie się swoją podróżą i emocjami. Czekam na kolejne wpisy i życzę dużo siły!

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      Dziękuję Aniu za przemiłe słowa. Życzę Ci cudownego czasu z naszą Mo.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *