Weybourne Mill-wiatrak, który miał szczęście.
Moi stali czytelnicy wiedzą z moich opowieści, że losy wiatraków są bardzo różne. Jedne popadają w ruinę, inne mają szczęście i dostają drugie życie. Wiatrak Weybourne Mill należy do tej drugiej grupy.
Wybudowany w 1850 z czerwonej cegły, pięciopiętrowy wiatrak miał dosyć burzliwą historię. Już w 1916 roku zakończył swoją pracę i zaczął popadać w ruinę. Nie „rozwinął” zatem swoich skrzydeł, bo okazało się, że jest potrzebny jedynie przez 66 lat 🙁 . To mało w porównaniu z jego kolegami, którzy pracują zazwyczaj znacznie dłużej 😉 . W 1925 roku dokonano małych prac konserwatorskich, podczas których usunięto większość maszyn.
W 1925 roku wiatrak nie miał już skrzydeł, jednak znalazł nowego właściciela. Niestety i ten nic nie zdziałał i obiekt popadał nadal w ruinę. Nadzieja nastąpiła w 1967 roku, kiedy nowym właścicielem został A Mr Body. Za jego czasów została zamontowana nowa czapa wraz z czterema żaglami. Niestety wiatrak nie posiadał koła sterowego, więc jego żagle były zwrócone w jednym kierunku (wschodnim) .
W latach siedemdziesiątych poprzedniego stulecia wiatrak był cały czas udoskonalany przy pomocy środków finansowych Norfolk Windmills Trust. Pomimo pomocy organizacji, właściciel nie dał rady utrzymać budynku. W 1982 roku wiatrak został sprzedany za 125 000 funtów.
Wiatrak w chwili obecnej wygląda tak, jak na moich zdjęciach, czyli ma się dobrze. Musiał trafić w odpowiednie ręce szczęściarz. Stefan też był szczęśliwy, że jego kuzyn pomimo sędziwego wieku, nadal jest w dobrej formie.
Adres:
A149 , Wyebourne , Holt , NR25 7EY,
Burnham Overy Mill-przystojniaczek w czarnym garniturze
Widzicie tego przystojniaczka w czarnym garniturku? To nie kto inny jak Burnham Overy Mill.
Jego narodziny miały miejsce w 1816 roku, a dumnym ojcem został młynarz Edmund Savroy. Po jego śmierci w 1827 roku młyn przeszedł w ręce edmundowego syna, Johna. I tak sobie John prowadził młyn do śmierci w 1863 roku. Zapewne liczył na to, że pozostawiając gospodarstwo swojemu synowi, będzie ono nadal w świetnych rękach. Niestety trzeci właściciel wiatraka miał na bakier z prawem i w 1888 roku, budynek został wystawiony na licytację. Miał jednak szczęście w tym nieszczęściu, bo młyna nikt nie chciał kupić i krnąbrny Janek pozostał jego właścicielem do 1900 roku.
Jak to bywa w wiatracznym życiu, Burnham nie miał lekko. Właściciele zmieniali się jak rękawiczki 😉 , mieli głowy pełne pomysłów i na tym się kończyło (m.in. miał we wnętrzu wiatraka powstać domek turystyczny). W 1958 roku młyn został przekazany National Trust, jednak dopiero po 20 latach podjęto decyzję o przywróceniu pierwotnego stanu wiatraka.
Czy tylko ja widzę, jak Stefan radośnie macha żaglami na widok kolejnego, „zdrowego” kuzyna? 😉
Adres:
A149, King’s Lynn, PE31 8JB
Bircham Wndmill zaprasza na kawę.
Niby taki skromny, wstydliwy, bo skrył się za budynkami. Nie, nie kochani, to tylko pozory. On dumnie pręży się dla nas i zaprasza na kawę. Bircham to następny szczęściarz z Norfolk.
Pierwsza wzmianka o młynie w tym miejscu pochodzi z 1761 roku. Młynarz Robert Miller sporządził testament, w którym wspomniał własnie o młynie. Oczywistą oczywistością jest, że wiatrak, do którego dziś możemy wejść i napić się kawy (lub kupić mąkę), nie pochodzi z tamtych lat.
Młyn wieżowy powstał tu w 1846 roku na miejscu wyburzonego poprzednika. Pierwszym młynarzem nowego młyna był George Humprey, który chmmm prowadząc pijany furmankę potrącił śmiertelnie żonę. George wylądował w więzieniu a młyn został wystawiony na sprzedaż.
Po tym incydencie następuje długa lista właścicieli wiatraka, ale nie będę jej tu przytaczać, bo wiadomo, średnio kogo obchodzi, do kogo należał jakiś tam wiatrak w Norfolk. W każdym bądź razie przestał się kręcić w 1922.
Do lat świetności powrócił w latach 80-tych XX wieku i do dnia dzisiejszego ma się dobrze. Jest otwarty dla turystów, można go zwiedzić a w kawiarence obok siedząc w cieniu śmigów, napić się kawy. W chwili obecnej ( z wiadomych względów) , aby zobaczyć wnętrze trzeba zarezerwować sobie bilecik na konkretną godzinę.
Widzicie ten zaciesz Stefanka ze spotkania z następnym kuzynem?
Adres:
The Mill, Sentisham RD, Great Bircham, PE31 6SJ
Ślub w wiatraku, czyli elegancki Cley Windmill
Planujecie wesele a zarazem lubicie naturę? Nie pozostaje mi nic innego jak zareklamować Wam (bezpłatnie oczywiście 😉 ) idealne miejsce na tego typu imprezę.
Cley Windmill położony jest w pięknej scenerii, wśród pól, nad brzegiem rzeki Glaven .
Młyn został wybudowany we wczesnych latach XIX wieku w celu mielenia kukurydzy z okolicznych pól.
Do 1921 roku młynarze zmieniali się dosyć często. Przełom nastąpił właśnie w tym roku, ponieważ właścicielką została Sarah Marii Wilson, która zapragnęła przekształcić wiatrak w dom wakacyjny. Kupiła budynek za całe 350 funtów i przystąpiła do realizacji swojego planu.
Później znowu wiatrak przechodził z rak do rąk, a ówcześni właściciele starali się utrzymywać budynek w dobrej kondycji.
W 2016 roku wiatrak został ponownie wystawiony na sprzedaż za jedynie… uwaga! 1 500 000 funtów. Właściciel się znalazł, ponieważ w obecnej chwili znajduje się tutaj B&B. Możecie przenocować i zjeść śniadanie, a także przeżyć swoją najpiękniejszą noc w życiu, czyli zorganizować tu wesele.
Jeżeli bylibyście zainteresowaniem spędzeniem nocy w tym wiatraku, wklejam Wam cennik. Nie załamcie się 😉
Stefan należy do wstydliwych wiatraków, w związku z tym podglądał swojego przystojnego kuzyna z ukrycia.
Adres: The Quay, Cley next the Sea, Holt NR25 7RP
W kolejnym wpisie o Norfolk pokażę Wam wiatraki, które nie mieliły zboża, a ich przeznaczenie było zupełnie inne 🙂
Chciałabym Was serdecznie zaprosić na mojego Instagrama oraz Facebooka 🙂
Czy ja mam wrażenie, czy Norfolk to jakaś stolica wiatraków? Mam wrażenie, że strasznie dużo ich tam 🙂
Wydaje mi się, że tak. Norfolk to angielska stolica starych wiatraków 🙂
Aż chce się wyruszyć w drogę śladami Twoich wiatraków. Przekaż Stefankowi nasze pozdrowienia i uściski 🙂
Stefan macha do Was skrzydłami 😉
Bardzo ciekawy wpis, fajną macie zajawkę z tymi wiatrakami. Szanuję! 😉
Chetnie napiłabym się takiej kawusi 🙂
Ja herbatki, ale w cieniu wiatraka to i pewnie kawa by mi smakowała hehe
Nie mogę wyjść z podziwu jaki ten Twój Stefan jest piękny! I ciągle w podróży. Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej wiedzy o odwiedzanych wiatrakach. Earl grey w takiej wiatrakowej kawiarni to napewno niezapomniane przeżycie. Buziaki kochana.
Ooo idę zrobić sobie greya, earl greya oczywiście 😉 . W wiatrakowej scenerii i pity w towarzystwie mojej podróżniczej przyjaciółki-to jest to , co mi się marzy.Może nam się uda w przyszłym roku 🙂
Opcji na herbatkę jest dużo : u mnie, u Ciebie na żółtych fotelach, na Bornholmie, w Holandii, no a jak nam nic z tego nie wypali to trudno, zostaje jeszcze Santorini 🙂
Te wiatraki mają naprawdę magię w sobie! Aktualnie przebywając na Santorini może nie widzimy tak okazalych wiatraków jakie Ty pokazujesz u siebie ale jednak tutaj cała otoczka wokół robi swoje 🙂
Santorini jest na mojej liście… jednak musi cierpliwie poczekać w kolejce 😉
Ooo Stefan, niezauważyłem wcześniej 😉
No wiesz… 😉 hahaha
Dzięki Tobie coraz bardziej zaczynają mnie interesować te niezwykłe budowle …. niektóre są faktycznie fantastyczne !
Twoja pasja do wiatraków jest niesamowita. Już zawsze, kiedy jakiś zobaczę będę o Tobie myśleć! <3
Chyba zarażasz mnie swoją pasją, bo podróżując po Polsce też zaczynam zwracać większą uwagę na wiatraki. No, ale te nasze nie są jednak tak piękne!
Pozdrowienia dla Ciebie i coraz dumniejszego Stefana:)))
Podeślę mojej matce, zacznie się pakować 🙂
Wspaniałe pomysły kosztuja grosze. Bezcenni są ludzie, którzy je urzeczywistniają. Twój blog jest tego wspaniałym przykładem…