Scarborough Windmill, czyli tam, gdzie spełniłam swoje marzenie.

przez | 20 maja, 2022

Scarborough to nadmorski kurort położony w północno-wschodniej Anglii. Jeżeli jesteście żądni przygód, zapraszam. Znajdziecie tu kilka salonów gier, puby, kolejkę wąskotorową, ale możecie się również „odchamić” i zwiedzić zamek pochodzący z XII wieku, czy przejechać się windą klifową pamiętającą czasy wiktoriańskie. To oczywiście nie są jedyne atrakcje, które oferuje nam Scarborough.

A co mnie urzekło w tym miasteczku? Odpowiedź znajdziecie na zdjęciu poniżej:

Podróż na przekór koronie.

Do końca nie wiedziałam, czy ten wyjazd się uda. Zaplanowałam go ponad miesiąc temu, kiedy nasza światowa koleżanka „Korona” wydawała się być jakby trochę senna. Nie spodziewałam się, że pod koniec września znowu będę czuła jej oddech na swoim karku. Pokrzyżowała mi w tym roku mnóstwo planów i nie będę ukrywała, że jestem na nią dosyć mocno wkurzona. Miała na celu również uniemożliwić mi mój październikowy wyjazd… Czekałam na poniedziałkowy wieczór jak na szpilkach, bo w telewizji miał przemawiać Prime Minister. Boris okazał się zbawcą narodu 😉 , ponieważ nie wprowadził takich obostrzeń, jakie chcieli ci wszyscy mędrcy od zdrowia. Dlaczego nie posłuchał mądrzejszych od siebie? Ano dlatego, że zdaje sobie sprawę, że angielska gospodarka zaczyna klękać ( Walia, Szkocja i Irlandia Północna wprowadza swoje obostrzenia) . Boris podzielił kraj na części i wprowadził obostrzenia tylko w regionach, gdzie wirus szaleje najbardziej. Jak się zapewne domyślacie-mieszkam właśnie w takim regionie. No nie, przepraszam, gorzej jest tylko na południu „północnej Anglii” (czyli Liverpool, Preston i Greater Manchester) , ale reszta tej części Anglii jest w grupie „high”. Na całe szczęście dostałam zielone światło, bo BoJo nie przerzucił nas do tamtej strefy. We wtorek zatem zaczęliśmy ze Stefanem pakować walizkę.

Noc w wiatraku- hit, czy kit?

Jestem na kilku tematycznych grupkach na FB i powiem Wam, że to co dla mnie wydawało się być szczytem marzeń, dla prawdziwego miłośnika wiatraków podobno jest kiczem. Młyn, który udało mi się odwiedzić w ostatnich dniach nie ma dobrej opinii na wiatracznych grupkach. Dlaczego? Dlatego, że został przerobiony na apartamenty. W świecie prawdziwych wiatrakoholików taki wiatrak to nie wiatrak. To ja się pytam, co z tymi, które są już ruinami? Też można je już wywalić z pamięci? Nie przejmuję się opiniami innych, więc noc w takim wiatraku to dla mnie sama przyjemność 🙂

Scarborough Windmill, czyli tam, gdzie spełniłam swoje marzenie.

W środowy poranek pakujemy się ze Stefanem do auta i kierujemy w stronę hrabstwa North Yorkshire. Jadąc do Scarborough trafiamy do miejscowości o jakże wymownej nazwie. To znak, że ten wyjazd będzie dla nas bardzo udany.

Scarborough Windmill znany jest również jako Victoria Mill. Pierwszy wiatrak pojawił się w tym miejscu około 500 lat temu. Oczywiście nie był to budynek, który stoi tu obecnie. Pierwsze wiatraki to były dosyć prymitywne w swojej budowie koźlaki, czyli „po angielsku” post mill. Najstarsze zapiski o młynie, który tutaj się znajdował pochodzą z 1601 roku. Natomiast w 1645 roku podczas wojny domowej, wiatrak stał się punktem obserwacyjnym artylerii generała Sir Johna Meldruma.

Budynek, który widzicie na moich zdjęciach został wybudowany w 1784 roku, kiedy Thomas Robinson otrzymał zgodę na postawienie w tym miejscu murowanej konstrukcji.

Niestety niecałe 100 lat później podczas wichury zostały uszkodzone żagle, których część spadła na oborę zabijając krowę. Ostatni żagiel został usunięty w 1898 roku i od tamtej pory młyn pracował aż do 1927 roku zasilany silnikiem turbogazowym.

Spójrzcie na filmik poniżej. W chwili obecnej budynek znajduje się w zasadzie w centrum miejscowości, jest otoczony domami. Do przełomu XIX i XX wieku stały tu jedynie budynki należące do młynarza. Poza nimi rozciągały się pola.

Kiedy w 1927 roku zaprzestano mielenia zboża, wiatrak zaczął popadać w ruinę. Używany był do różnych celów, w tym między innymi do przechowywania nasion, jako magazyn dystrybucji gazet, piekarnia, a miejsce wokół służyło jako parking dla ludności z sąsiedztwa.

W 1985 roku już został w zasadzie postawiony krzyżyk na młynie, ponieważ jeden z tutejszych developerów wystąpił o pozwolenie na wyburzenie budynku i postawienie w tym miejscu nowych domów. Na całe szczęście zgody nie uzyskano i w 1988 roku młyn został kupiony przez Stehpena Beecrofta i Irene Mapplebeck, a w jego wnętrzach otworzono hotel.

Kolejna kartka w wiatrakowej historii to rok 1997, kiedy pojawia się nowy właściciel. Przebudowuje on wnętrze wiatraka na dwa apartamenty z własnym wyżywieniem. W 1999 roku została wymieniona kopuła wraz z żaglami . W 2012 roku przebudowano parter wiatraka oraz postawiono budynki, które do niego przynależą. Zostały one zaaranżowane na pokoje dla gości. Obecni właściciele kupili wiatrak w 2016 roku.

Apartament, który wynajęliśmy sobie ze Stefanem składał się z dwóch pięter, na dole była sypialnia z łazienką, a na górze kuchnia z jadalnią. Znajdował się on w górnej części wiatraka, pod nami był jeszcze jedno podobne mieszkanko.

W wiatraku spędziłam dwie noce i powiem Wam, że pierwsza to był koszmar. Przede wszystkim wiał wiatr i słychać było poruszające się żagle. Pomimo, że są przypięte do ścian mocnymi linami, to jednak moja mózgownica pracowała na zdwojonych obrotach. A co jeśli się urwą, jak kiedyś? Całą noc słychać było dziwne dźwięki, jakby ktoś chodził po mieszkaniu. Kurczę, a może to duch któregoś z młynarzy? Rano, niewyspana, wyskoczyłam jednak na balkon, aby zobaczyć przepiękny spektakl, który zafundowało mi słońce. Wprawdzie zdjęcie nie oddaje uroku tego przedstawienia, ale powiem Wam, że stałam jak zaczarowana, bo był to mój pierwszy w życiu wschód słońca nad morzem.

Adres:  Mill St, Scarborough YO11 1SZ

Zapraszam Was serdecznie na mojego Instagrama oraz Facebooka 

21 komentarzy do „Scarborough Windmill, czyli tam, gdzie spełniłam swoje marzenie.

  1. Olka

    Na pewno wybór takiego wiatraku można uznać za klimatyczną opcję na nocleg. Ale tak, jak piszesz, ma ona też swoje wady. Przy wyciu wiatru pewnie i ja miałabym problemy ze spaniem. W szczególności, że sen mam strasznie czujny. Ale przynajmniej możesz sobie to doświadczenie dorzucić do listy rzeczy, jakie zrobiłaś w życiu. 😉

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      Nie spodziewałam się, że ujrzę słońce podczas tego wyjazdu 😉

      Odpowiedz
  2. Anita

    Noc w wiatraku to zawsze HIT! Nocowaliśmy w podobnym w Polsce i wrażenia były niesamowite!

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      Podaj namiary, proszę 🙂 . Wybieram się na Wielkanoc do PL, może uda mi się spędzić noc w polskim wiatraku 🙂

      Odpowiedz
  3. polegytravels

    Spędzenie nocy w wiatraku też byłoby dla mnie ciekawą atrakcją. Nigdy nie nocowałam w takim miejscu! A wnętrze wygląda naprawdę ładnie. Super masz towarzysza podróży 🙂

    Odpowiedz
  4. Urszula

    Gratuluję spełnienia marzeń! A wrażenia masz niezapomniane, dodatkowe atrakcje jak wiatr i duchy pewnie zupełnie gratis (albo w cenie). A warto było nocować choćby ze względu na te bajeczne widoki Scarborough!
    Pozdrawiam i życzę zdrówka:) Przytulaski dla Stefana:)))

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      Całe szczęście, że nie miały pretensji, że śpię w ich domu 😉

      Odpowiedz
  5. Mo.

    Dzieliłam z Tobą obawy o to, czy ten wyjazd dojdzie do skutku i cieszę się, że się udało. Mojej radości nie psuje nawet fakt, że kartka zaginęła gdzieś po drodze. W dzisiejszych czasach spełnianie marzeń, zwłaszcza tych związanych z podróżami, nabrało nowej wartości i bardzo się cieszę, że ze swojej listy marzeń możesz odhaczyć chociaż jeden punkt.
    A wiesz, że ja byłam pewna, że ten wiatrak stoi wśród łąk i pól?
    A Stefan jak to Stefan, nieustannie mnie zachwyca.
    Buziaczki.

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      To już 2 kartka wysłana do Ciebie, która zaginęła. Trochę mnie to irytuje, tym bardziej, że latałam jak kot z pęcherzem, żeby skrzynkę pocztową znaleźć buuu

      Odpowiedz
      1. Mo.

        Przypomniałaś mi o moich kartkach z Portugalii wysłanych w maju ubiegłego roku…Na pewno już nie dojdą a takie fajne były no! Korkowe.

        Odpowiedz
        1. MarTaS Autor wpisu

          Moja zwykła z PT do Ciebie nie doszła, to korkowe na bank nie dojdą 😉 .

          Odpowiedz
  6. Taita w Irlandii

    Czytałam ten wpis z ogromnym uśmiechem na twarzy – zaryzykowałabym stwierdzenie, że doskonale wiem, co czułaś, bo ja przechodziłam przez to, kiedy po raz pierwszy zdecydowałam się przenocować w domku latarnika (uwielbiam latarnie!).

    Jak dobrze, że nie słuchałaś tych głupot zatwardziałych „znawców”. Ja osobiście cieszę się, że developer nie uzyskał zgody na budowę i że nie zburzono tej pięknej, historycznej budowli. Smucę się za to z powodu tego pechowego wypadku – biedna krowa 🙁

    Mnie akurat spało się bardzo dobrze w każdej latarni, raz tylko była taka noc, którą nieszczególnie miło wspominam. Dziwne stukanie, hałasy, odgłosy – oczywiście wyobraźnia pracowała mi na wysokich obrotach jak nigdy wcześniej 😉 Na szczęście wystarczyło tylko porządnie domknąć stare drzwi.

    Jak miło, że udało Ci się spełnić Twoje marzenie – gratulacje :))

    PS. Mam nadzieję, że nie poprzestaniesz na tym jednym 🙂 To wciąga!

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      Napisałaś na blogu o tych nocach w latarni? Muszę odszukać, bo ja bardzo lubię takie nieoczywiste noclegownie :). Wiedziałaś może w Kornwalii, w Anglii znajduje się luksusowy hotel przerobiony z więzienia. Wygoogluj sobie jeżeli nie słyszałaś o nim, fajnie wygląda, ale ja jednak pozostanę przy wiatrakach haha.

      Odpowiedz
      1. Taita w Irlandii

        O tak, opisałam, do tej pory miałam przyjemność sześć razy spędzać urlop w irlandzkich domkach latarnika, ale tylko dwa z takich wyjazdów opisałam. „Na dniach” przygotowuję się do publikacji wpisu z trzeciego pobytu.

        Wspomnienia z pierwszego wyjazdu (całość opisana w czterech częściach), polecam czytać właśnie w takiej kolejności:
        1. https://taita-w-irlandii.blogspot.com/2020/05/dont-do-it-yourself-czyli-jak-prawie.html
        2. https://taita-w-irlandii.blogspot.com/2020/05/running-to-sea-zapiski-z-samotni.html
        3. https://taita-w-irlandii.blogspot.com/2020/06/running-to-sea-zapiski-z-samotni.html
        4. https://taita-w-irlandii.blogspot.com/2020/07/running-to-sea-zapiski-z-samotni.html

        Drugi wyjazd również spisany w częściach:
        1. https://taita-w-irlandii.blogspot.com/2022/01/kwadryptyk-znad-morza-irlandzkiego-suzan.html
        2. https://taita-w-irlandii.blogspot.com/2022/01/kwadryptyk-znad-morza-irlandzkiego-daisy.html
        3. https://taita-w-irlandii.blogspot.com/2022/02/kwadryptyk-znad-morza-irlandzkiego.html
        4. https://taita-w-irlandii.blogspot.com/2022/03/kwadryptyk-znad-morza-irlandzkiego.html

        A w tej boskiej latarni nie nocowałam, bo nie ma takiej opcji (można ją za to opłynąć), ale jej historia jest bardzo ciekawa, więc ją polecam:
        https://taita-w-irlandii.blogspot.com/2022/09/latarnie-irlandzkich-brzegow.html

        Wybacz spamowanie 😉

        Nie, nie słyszałam o tym więzieniu (byłam za to w dwóch irlandzkich więzieniach, ale nie jako kryminalista, haha), zaraz wyszukam, bo wydaje się być oryginalnym pomysłem 🙂 Kornwalia jest wysoko na mojej liście podróżniczych marzeń – czuję, że zakochałabym się w niej 🙂

        Odpowiedz
        1. MarTaS Autor wpisu

          Kornwalia jest piękna, gdzie nie odwrócisz głowy tam widok zapierający dech. Ja mieszkam w nieco nudniejszym regionie North East, ale i tu jak ktoś chce to znajdzie coś dla siebie 🙂 .

          Odpowiedz
        2. MarTaS Autor wpisu

          To już wiem jak spędzę weekend…na czytaniu Twoich wpisów. Dzięki kochana za listę 🙂

          Odpowiedz
          1. Taita w Irlandii

            Dzięki, że chce Ci się to wszystko czytać :)) Bardzo miło mi Cię u mnie gościć 🙂

            Ja również nie mieszkam w najpiękniejszym regionie Irlandii, ale cóż… może kiedyś… 🙂

            Odpowiedz

Skomentuj MarTaS Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *