Wszystkie drogi prowadzą do Lizbony

przez | 7 kwietnia, 2024

Lizbona to elegancka dama, która rozsiadła się na siedmiu wzgórzach, taka niby już trochę pomarszczona, nadgryziona zębem czasu, ale przy tym nowoczesna. Ubrana w białą sukienkę, na której zagościł niebieski wzór azulejos, popija słodziutką Ginje i delikatnie kołysze się w rytm fado. Jej perfumy to pomieszanie wanilli z cynamonem, przeplatane budyniowym powonieniem Pasteis Lisboa (te z Belem nie dorównują im do pięt, moim zdaniem oczywiście). I choć w 1 listopda 1755 natura postanowiła zrównać Lizbonę z ziemią, to ona podniosła się z gruzów jeszcze silniejsza.  Według InterNations w 2017 roku w badaniach dotyczących jakości życia, Lizbona uplasowała się na 7 miejscu wśród miast świata a w 2020 roku została uznana za Zieloną Stolicę Europy. Nie będę tu pisać o jej czarnych stronach z przeszłości jak portugalska inkwizycja, czy działalność António de Oliveira Salazara, ponieważ ten blog jest przecież tylko o przyjemnościach.

Jest najdalej wysuniętą stolicą kontynentalnej Europy, ale z całą pewnością w Portugalii wszystkie drogi prowadzą do Lizbony. Pierwszy raz przeczytałam o tym mieście na blogu „Całe życie w podróży”, ale Agnieszka niestety zawiesiła swoją stronę, a szkoda bo często do niej zaglądałam. To ona zainspirowała mnie i dzięki niej postanowiłam 8 lat temu zrealizować swoje marzenie i polecieć do Lizbony. Wyjazd ten wspominam z sentymentem, ponieważ był to mój pierwszy podróżniczy lot (wcześniej leciałam tylko raz z Pyrzowic do Doncaster, kiedy przeprowadzałam się do Anglii) . Przed Lizboną wszędzie poruszaliśmy się samochodem odwiedzając Francję, Holandię, Hiszpanię, Polskę a nawet Włochy. Biorąc pod uwagę, że na pokładzie było 5 dzieci i dystanse jakie mieliśmy do pokonania, sama sobie chylę teraz czoła. Do Portugalii jednak jest jeszcze dalej więc przemogłam swoje lęki i wsiadłam na pokład  Boeinga 737-coś tam i tak mi zostało do dziś. Bo czego nie robi sie dla podróży, prawda?

Najlepsze pastéis w Lizbonie znajdują się w sklepiku na głównym deptaku Rua Augusta.

Po tamtej wizycie w Lizbonie, odwiedziłam Portugalię 2 razy, ale ciągnęło mnie do stolicy do tego stopnia, że w 2024 roku postanowiłam do niej powrócić. Był to wyjazd w ramach prezentu bożonarodzeniowego dla mojego taty, który nigdy w Portugalii nie był, a od dawna o tym marzył. Niestety na miesiąc przed wyjazdem tata skręcił nogę tak fatalnie, że nasz wyjazd stał pod znakiem zapytania. Jego kostka wyglądała jak balon, a on sam poruszał się przy pomocy kuli. Wyobrażacie sobie kogoś z obolałą nogą, wspierajacego się kulą i poruszającego się po nierównych lizbońskich chodnikach? Tak to własnie ten facet ze zdjęcia poniżej.

W Lizbonie byliśmy tylko 2 i pół dnia, ale i tak sporo udało nam się zobaczyć biorąc pod uwagę, że na pokładzie mieliśmy kuśtynogę. Tym razem nie udało nam się dotrzeć do punktów widokowych na Alfamie, czy przejechać się tramwajem nr 28… Ale pokazałam tacie inne miejsca, takie, które były dostępne dla niego.

Lizbońskie wiatraki

My tu gadu gadu o Lizbonie, ale przecież blog jest o wiatrakach, wróćmy zatem do meritum. O tym, że w stolicy Portugalii są młyny dowiedziałam się w sumie niedługo przed wylotem. Robiąc plan podróży pod mojego tatę stwierdziłam, że poszukam, a może są… No i okazało się, że są dwa w dzielnicy Belem, którą i tak planowałam odwiedzić. Młyny znajdują się oddalone od głównych atrakcji tej lizbońskiej dzielnicy, zatem tata z dziećmi zostali przy Wieży Belem a ja ze Stefanem dzielnie wdrapaliśmy się na górkę, z której ładnie widać tę częśc miasta. Muszę Wam przy tej okazji napisać, że Stefan był bardzo dzielny bo upał dawał nam się we znaki. Mieszkając w Anglii nie jesteśmy przyzwyczajeni do temperatur w marcu oscylujacych w granicach 21 stopni Celsjusza.

Dwa lizbońskie wiatraki Moinho de Santana i Moinho Velho, które udało mi się odwiedzić podczas tego krótkiego wyjazdu znajdują się w Parque Urbano dos Moinhos de Santana. Park ma powierzchnię 5 hektarów i został otwarty w 1997 roku. Swoją nazwę zawdzięcza dwóm wiatrakom, które znajdują się na jego terenie.

Moinhos de Santana zostały zbudowane w połowie XVIII wieku w Serra de Monsanto dla irlandzkich sióstr dominikanek z klasztoru Bom Sucesso . Obecnie w Lizbonie są to jedyne doskonale zachowane świadectwa ważnej działalności młynarskiej. W XVIII wieku w samym mieście znajdowało się ponad 500 młynów napędzanych siłą wiatru, wody, przy pomocy zwierząt, czy ludzkich rąk. Były najnowocześniejszymi technologiami, zanim para, węgiel, elektryczność i industrializacja skazały je na starzenie się i zapomnienie.

W 1942 roku młyny zostały przejęte przez Radę Miasta Lizbony i odrestaurowane w latach 1964-1965 przez Associação Portuguesa dos Amigos dos Moinhos (Portugalskie Stowarzyszenie Przyjaciół Młynów) zachowując podstawową konstrukcję: okrągłą wieżę i kaptur z czterema trójkątnymi żaglami.

Oprócz tych dwóch wiatraków znalazłam w internecie jeszcze dwa inne, ale niestety nie miały one już szczęścia i popadają w ruinę. Jeden z nich Towarzystwo Przyjaciół Młynów miało w planach odrestaurować, ale niestety nie mogą skontaktować się z właścicielem.

Po powrocie z Lizbony opublikowałam zdjęcie z Parque Urbano dos Moinhos de Santana na IG i odezwał się do mnie człowiek, który ma swój młyn na wyspie Porto Santo. Potwierdził wszystko to, co wyczytałam w czeluściach interentu, czyli to, że świadomość Portugalczyków na temat zachowania tego kawałka historii jest niewielka. Oczywiście znajdują się jednostki jak lizboński radny Josué Caldeira, który w 2021 roku podjął próbę odnowienia 10 miejskich młynów, jednak szalejący wtedy kaszel przerwał te starania.

Adres: R. Tristão Vaz 22, 1400-353 Lisboa, Portugal

A czy Wy jesteście świdomi jak wielką rolę odgrywało kiedyś młynarstwo dla ludzkości?

Zapraszamy ze Stefankiem na nasz Instagram

5 komentarzy do „Wszystkie drogi prowadzą do Lizbony

  1. Urszula

    Masz rację Marta! Dziś o tym nie pamiętamy, jak bardzo wiatraki przysłużyły się naszej ludzkości. Na pocieszenie nasze niech będzie to, że choć niektóre dostały kolejne życie.
    A Lizbona piękna! Świetny wyszedł ci ten wstęp! Jeśli dobrze pójdzie, to w przyszłym roku mam plany tam pojechać.
    A na razie tylko Twoje fotki. Dzięki wielkie. Pozdrawiam ciebie, twego dzielnego Tatę i Stefanka:)))

    Odpowiedz
  2. Taita w Irlandii

    Cóż za wspaniała niespodzianka, i jaki piękny wpis! (i to w dodatku z irlandzkim akcentem) 🙂

    Przyznam się, że mnie nabrałaś, bo przez znaczną część wpisu myślałam, że spełniłaś moje marzenie, i zaczęłaś również opisywać te inne wycieczki, niezwiązane z młynami. Ale jednak się pomyliłam 🙂

    Super prezent gwiazdkowy, mam nadzieję, że tatko mimo wszystko był usatysfakcjonowany z tej podróży.

    Tak się zastanawiam, jaki jest Twój ulubiony zagraniczny kraj? Potrafisz w ogóle wytypować jeden?

    Ale miło, że IG przydał się do czegoś pożytecznego 🙂 Niestety, wiele narodów nie dba o swoje zabytki.

    Ja chyba po raz pierwszy zobaczyłam Lizbonę w sekcji podróżniczej w jakiejś polskiej gazecie. Znam bloga Agnieszki, bo czasem na niego zaglądałam, nie był jednak nigdy moim ulubionym, bo jakoś nigdy nie nawiązała się między nami znacząca więź.

    Na koniec chwalę Cię za piękną kurtkę (i inne pastelowe dodatki), pozdrawiam serdecznie i uciekam do mojej herbatki i kursu, bo sam się nie zrobi 😉

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      Oj tam oj tam, ale tym razem napisałam coś więcej niż tylko na temat wiatraków 😉

      Odpowiedz
  3. Ania

    Marta Twoje opisy Lizbony są niesamowicie malownicze i pełne detali, które przywołują niezwykłą atmosferę tego miasta. Opowieść o historii i charakterze Lizbony sprawia, że chce się tam być i odkrywać wszystkie jej zakamark jeszcze raz. Dawno temu byliśmy w Lizbonie ale tylko pare godzin, na zorganizowanej wycieczce…Twóje zaangażowanie w odkrywanie kultury Portugalii są inspirujące, a relacja z podróży dodaje wyjątkowego uroku. Dziękuję za dzielenie się tymi wspaniałymi wspomnieniami! Pozdrawiam serdecznie z deszczowej Norwegii…

    Odpowiedz
    1. MarTaS Autor wpisu

      Aniu bardzo Ci dziękuję za miłe słowa. Uwielbiam Lizbonę

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *