Moi stali czytelnicy wiedzą, że od kilku lat ( dokładnie trzech) podróżuję śladami starych wiatraków razem ze Stefanem. Stefan jest fajnym towarzyszem podróży, bo w przeciwieństwie do dzieci nie marudzi. Nie je, więc nie muszę w pośpiechu szukać Maczka lub Keefaa, nie bolą go nogi, nie czuje się znużony i przede wszystkim nie sapie, że jeszcze daleko do celu. Nie przepada też za basenem, tak jak ja, wiec tworzymy duet idealny. Stefan nie tylko podróżuje po Anglii, ale był również w Szkocji, Irlandii Północnej, Republice Irlandii, Polsce, Szwecji, Grecji a ostatnio nawet we Francji. Nosz podróżnik pełną gębą, a nie przepraszam…szerokimi śmigami 🙂 .
Ruiny wiatraków na wyspie
Zapraszam Was do przeczytania mojego pierwszego wpisu z Zakynthos, który znajdziecie TU.
Dowiecie się z niego m.in. o tym, że wiedzy na temat wiatraków na tej greckiej wyspie nie posiadam żadnej. Nie potrafię wyszukać jakichkolwiek informacji na ich temat, również na greckojęzycznych stronach. Nie zmienia to faktu, że greckimi wiatrakami nadal się zachwycam i będę zachwycać. A powiem Wam, że tych wietrznych młynów na Zakynthos nie ma aż tak wiele i wyszukanie ich też sprawiło mi nielada problem. Więkoszość z nich to już ruiny, bo nikt nie miał czasu, funduszy a może i chęci, aby o nie zadbać. Z drugiej strony, to one napisały swoją własną historię, nienaruszone ręką człowieka i nie przerobione na jakieś tam B&B. Ruiny wiatraków mają w sobie duszę, są świątyniami, w których kiedyś toczyło się życie, a które powoli kończą swój żywot. Takie ruiny kryją w sobie niejedną tajemnicę, niejedną historię widziały a ich mury słyszały wiele historii.
Wiatrak The Old Mill znajdujacy się przy restauracji w miejscowości Askos jest doskonałym przykładem młyna, który lata świetności ma za sobą. Jak możecie zauważyć swoją pracę zakończył dawno temu i zaczął popadać w ruinę. Czy odejmuje mu to uroku? Absolutnie nie.
Udało nam się ze Stefanem zajrzeć do wnętrza młyna, niestety nie znaleźliśmy w środku żadnych młyńskich narzędzi, oprócz słupa, co do którego i tak nie mamy pewności, że był częścią wyposażenia wiatraka.
Odwiedzając The Old Mill z Askos czułam bijący od jego murów spokój. Restauracja była zamknięta, więc bez pośpiechu mogłam sobie pochodzić wokół mojego punktu zainteresowania i porozmyślać co się tu kiedyś działo. Oczyma wyobraźni widziałam pracującego tu greckiego młynarza i jego żonę, która przyniosła mu obiad.
Adres:The Old Mill, Askos 29091, Zakynthos
Podobne uczucia towrzyszyły mi kiedy zatrzymaliśmy się przy przypadkowo napotkanym wiatraku, a raczej przy tym co z niego pozostało. Nie wiem nawet dokładnie, gdzie ten młyn się znajduje. Pamiętam jedynie, że jechaliśmy z północy wyspy do monastyru w Anafonitria, a on wyrósł na wzgórzu koło drogi. Dlatego nie zastanawiając się skręciliśmy, aby go zobaczyć. Niestety żadnych informacji koło niego nie znaleźliśmy, nie było też w okolicy żadnych budynków. Stał sobie samotnie na górce i spoglądał na okolice. W takich momentach zaczynam sie zastanawiać jak kiedyś wyglądała jego najbliższa okolica. Czy znajdowały się tu jakieś budynki gospodarcze, albo gdzie mieszkał młynarz.
Pokręciliśmy się chwilę ze Stefnem po okolicy i ruszyliśmy dalej, do monastyru, a później zobaczyć kolejne greckie młyny.
Naszym kolejnym przystankiem był młyn w miejscowości Agalas. Budynek położony jest na skraju niewielkiego lasku. Jak możecie sie domyśleć nic nie wiem na jego temat, oprócz tego, że lokalsi nazywają go The Old Mill (zapewne jak wszystkie ruiny młynów na wyspie). Tak jak poprzednio pospacerowaliśmy sobie ze Stefanem wokół młyna, wzbudzając zdziwnie mężczyzn, którzy coś robili po drugiej stronie ulicy. Musiało ich bardzo zainteresować, co robi kobieta z maskotką przy starym, zrujnowanym budynku, bo oderwali się od swojej pracy i zaczęli nas obserwować. My ze Stefanem nie zwracaliśmy na nich uwagi i dzielnie przedzieraliśmy się przez chaszcze, które porosły wokół młyna.
Adres: Agalas, P.C. 29092, Zakynthos
Szczęściarze z Zakynthos
W moim poprzednim artykule o Zakynthos mogliście przeczytać o dwóch młynach, które miały szczęście i przy pomocy ludzkich rąk, i ludzkiej inwencji twórczej nie popadły w ruinę. Większość takich młynów zostaje przerobiona na apartamenty i w pewnym stopniu zatracją swoją duszę. Zawsze w takich momentach zastanawiam się co jest lepsze, czy kiedy młyn pisze swoją własną historię, czy jednak kiedy przy pomocy ludzi, przekształcany jest np. w B&B. Co o tym myślicie?
Ja uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest, kiedy człowiek zapobiega niszczeniu wiatraków, ale zachowuje ich pierwotny wizerunek, dba o całą maszynerię i zabezpiecza budynek przed niszczycielskim działaniem czasu. Wtedy my, zwykli śmiertelnicy mamy okazję poznać kawałek naszej przeszłości i niejednokrotnie zobaczyć, jak kiedyś „produkowano” mąkę. Niestety na Zakynthos takich młynów-muzeów nie spotkałam.
Obok The Old Mill w Agalas, o którym przed chwilę czytaliście, znajduje się The New Mill. Nie do końca jestem przekonana, że budynek ten był kiedyś wiatrakiem, ale tak go tu lokalni nazywają. Bardziej przypomina mi on zamkową wieżę i taką też nazwę nosi na pewnym portalu, na którym można wynająć w nim pokój.
Adres: Agalas, P.C. 29092, Zakynthos
Kolejny wiatrak, który odwiedziłam był Anemomilos Korithi. Robiliśmy podjazd do niego dwa razy w drodze na przylądek Skinari, ponieważ nie mogliśmy odnaleźć do niego drogi (za pierwszym razem przejechaliśmy wjazd do niego).
Kiedy w końcu dotarliśmy do niego, zauważyłam stojący samochód i chciałam zrobić jedynie zdjęcie z daleka. Niestety a może i stety zostałam zauważona, i przyjaznym ruchem ręki zaproszona na wiatraczne podwórko.
Okazało się, że właścicielami wiatraka jest para Greków, którzy prowadzą w młynie apartament. Na terenie obiektu znajduje się jeden pokój z kuchnią i łazienką, a na zewnątrz niewielki basen. Widok z okien musi być bajeczny. Pani Greczynka niestety nie znała historii młyna, ale zapewniła mnie, że młynem kiedyś napewno był. Ucieszyła się też, kiedy powiedziałam jej, że jestem Polką i zapodała historię, że w zeszłym roku gościła u nich przesympatyczna pani Krystyna.
Jeżeli chcielibyście spędzic noc w takim wiatraku, to znajdziecie go na popularnym portalu z noclegami.
Adres:Korithi 290 91, Zakynthos
Podczas naszego pobytu na Zakynthos dzieliliśmy czas pomiędzy zwiedzaniem a hotelowym basenem. Udało nam się wyrównać proporcje, tak aby wszyscy byli zadowoleni. Jednym z miejsc, które odwiedziliśmy był piękny przylądek Keri a w drodze na niego minęliśmy tawernę, która stylizowana jest na stary młyn. Mieliśmy w planach wrócic tu któregoś wieczoru, ale na planach się skończyło.
Adres: Tabepna Anemomylos The Windmill, EO Zakinthou Keriou, Laganas 290 92, Zakynthos
Moje greckie wakacje dobiegły końca, ale zachwyt nad tym krajem pozostał. Czy wrócę na Zakynthos? W najbliższej przyszłości nie planuję, ale może kiedyś… Wyspa jest przepiękna i jeżeli jeszcze nie byliście to z całego serca polecamy Wam ją odwiedzić. Stefan jednak chciałby poznać nowych-starych greckich kuzynów, dlatego czas na odkrywanie nowego.
Tradycyjnie razem ze Stefanem zapraszamy na nasz Instagram oraz do śledzenia naszych dalszych wiatrakowych przygód. A w kolejnym artykule Stefan zabierze Was do kolejnego kraju 🙂 .
Stefek jest szczęściarzem, tak ładnie o nim piszesz. Masz rację, wiatraki powinny być odnawiane, aby mogły dać świadectwo historii. Ale biznes ma swoje prawa i tego nie zmienimy. Ostatnio odwiedziliśmy z seniorami Uniejów, gdzie oprócz korzystania z basenów, mieliśmy warsztaty w Zagrodzie Młynarza. Nasi panowie wprawiali tam wiatrak w ruch. To była przygoda.
Pozdrowionka dla Was:)))
To niesamowale fascynująca podróż w towarzystwie Stefana! Wasze opowieści o odkrywaniu starych wiatraków na Zakynthos są niezwykle inspirujące. Cudownie jest śledzić waszą przygodę przez te trzy lata.
Wszystkie te opuszczone wiatraki mają w sobie coś magicznego i tajemniczego. To jak kawałki historii, które pozostawione w ruinie, wciąż opowiadają swoje opowieści. Twoje podejście do zachowania ich uroku jest godne podziwu.
Ciekawe jest też spotkanie z lokalnymi mieszkańcami i poznawanie ich historii. To właśnie takie chwile sprawiają, że podróżowanie jest niezapomniane. Kontynuujcie tę niesamowitą podróż i dzielenie się nią z nami!
Fajnie ze się odezwałaś, ja nie widzę nowych wpisów u znajomych… przepraszam 🙁
Miałam chwilowy brak chęci do blogowania, dlatego też nie odwiedzałam zaprzyjaźnionych blogów. Własnie piszę o Paryżu, może uda mi się dokończyć wpis do przyszłego tygodnia. Uściski
Pod poprzednim wpisem zapomniałam dodać, że bardzo spodobały mi się twoje tematyczne, greckie paznokcie :)) Podoba mi się Twój dystans do siebie 🙂
Zawiedziona 😉 Czekałam z zapartym tchem na ciąg dalszy historii z przyglądającymi Ci się mężczyznami, a tu się okazuje, że ciągu dalszego nie ma, bo żaden z nich nie podjął akcji 😉
Wiesz, też się czasami zastanawiam nad poruszoną przez Ciebie kwestią, bardziej jednak w kontekście latarni niż młynów, ale mimo wszystko. Wiadomo, że najlepiej by było, gdyby ten oryginalny charakter został zachowany, jednak światem rządzi pieniądz. Najbardziej rentowna opcja dla właścicieli to po prostu renowacja i krótkoterminowy wynajem dla turystów. Ogromne przychody. Muzeum raczej takich nie generuje, choć oczywiście mogę się mylić. Patrząc jednak na ceny za nocleg w latarniach/młynach, myślę, że niewiele się mylę.
Znam takich właścicieli, którzy starają się jak najmniej ingerować w oryginalny wystrój i wygląd, ale znam też takich, którzy zachowują pierwotny wygląd jedynie z zewnątrz, w środku natomiast budowla przypomina luksusową i współczesną posiadłość. Niejako sami narzucamy taki charakter, bo tak bardzo przywykliśmy do naszych cywilizacyjnych wygód, bieżącej i gorącej wody, Internetu, telewizji, prysznica i wanny, że narzekamy, kiedy ich nie ma w takich obiektach.
Akcja z mężczyznami się nie rozwinęła z prostego powodu…nieopodal w aucie siedział mąż i o ile mógł ich nie odstraszyć ode mnie, to dzieci już tak ha ha ha